środa, 10 listopada 2010

Mistrzostwa w Kukkiwonie.


    Leżę na przeszklonej antresoli w 5cio gwiazdkowym hotelu. Po nielegalnym upchnięciu nas po 6 osób do pokoju i dofinansowaniu z Ajou wyszło przyzwoicie.
    Zawsze moja ocena umiejętności wahała się drastycznie. Od bardzo dobrych do beznadziejnych. Nie sadzilam, że moment w którym poczuję, że wreszcie zostałam czarnym pasem przyjdzie tak niespodziewanie. Rozmawiałam kiedys o tym z Boguszem. O tym, że życie to sinusoida i nie wierzę w to, że istnieje jakis punkt zaczepu. A teraz wiem, że obojętnie w jakiej sytuacji się znajdę – stałam się czarnym pasem. Jest on częścią mnie. Zawsze nim będę, zawsze będę walczyć i jestem z tego dumna.
    Walczylam z Koreanką o dziwo wyższą ode mnie  Chłopaki zawsze twierdziły, że mam dużą przewagę, bo jestem wysoka. Dziewczę z akademii wychowania fizycznego nie przypominało jednak w niczym malych Koreanek…
  Lepard style.        ?????
  9:1
  To co bardzo mnie ucieszyło to to, że ostatnim czystym ciosem jaki zadałam było kopnięcie w glowę wyższej od siebie dziewczynie moją niesprawną nogą.
   Poczułam czym jest walka. Nie wystarczy kopać. To jest styl, strategia. Poruszanie się wyrażające daną osobę. W oczach przeciwnika widać jej nastawienie. Przeszywasz taką osobę i widzisz.
   I nawet mając najwspanialsze wyobrażenie seryjki kopniaków jakie zadasz - to dalej musi być strategia. Żywa i zależna od sytuacji. Nie uda się dobiec do kogos od tak. Jak już dochodzi do starcia to te kilka sekund są całą esencją.
   To tak jak kiedy siedzisz cały dzien w Kukkiwonie.. Siedzisz i oglądasz setki walk. Od 6 30 na miejscu do 18 30 gdzie po dwunastu godzinach nareszcie przychodzą twoje dwie minuty. Tylko dwie minuty. Tak bardzo ważne.
   I musisz stanąć w całkowitej gotowości w tej jednej chwili. Zupełnie dać z siebie wszystko.

   Mata Mym Kosciolem,
   Walka Mym Niebem,
   Taekwondo mą Religią.

   Przyszły do mnie dziewczyny. Z całej naszej drużyny składającej się z kilkunastu osób tylko mi i jednemu chłopakowi killerowi udało się przejść do następnej rundy drugiego dnia. Kiedy usłyszałam z ich ust „Lara! You are the best!”. Pierwszy raz uwierzyłam, że obojętnie jaki będzie wynik – to się nie zmieni.
  I tak w pewien sposób odchodzi kolejna personalna legenda. Gyorugi - walka jest walką. Żadnym nieosiągalnym mistycznym celem. Jest najbardziej podstawową, niemal esencjalną walką z człowiekiem który staje naprzeciwko ciebie i czeka. Jest gotowy tak jak ty.
  Aktualnie nie wyobrażam sobie co może istnieć piękniejszego niż tak totalne zmierzenie się ze swoim umysłem i samym sobą.
  Taekwondo kocham cie.


  Dnia 2giego ponownie wygrałam dwie walki.
  Dziewczyny były wolne, nie za dobre w obronie, a ja dobra w ataku.
Półfinały.
  To zadziwiające, że zawsze wychodzę na walkę z takim samym podejściem. Obojętnie czy człowiek jest zaspany, głodny, czy się boi czy nie. Wchodząc na matę zostawiasz wszystko za sobą.
Zmysły się wyostrzają, każda sekunda spowalnia.. A ty wiesz, że jestes tu i teraz, w tym momencie i musisz dać z siebie wszystko, bo drugiego już nie będzie.
   Walka w półfinałach mnie zaskoczyła. Po dziewczynach które nie wiedziały co to garda trafiłam na laskę z iscie kungfotecką obroną. Ciągle mierzyła też w moją głowę.
   To co zawdzięczam wujkowi Pajciowi to bardzo silny atak przy czym totalny brak obrony.  To taki plan na głupka. Jak to ujął mój amerykański kumpel Nath: Na początkującym poziomie wystarczy być agresywnym i dobrym w ataku i nawalać. Jak chcesz być lepszy to zaczynasz kombinować poważniejsze kombinacje. Dopiero na końcu odkrywasz, że walka jest żywa i ani zaslepiony atak, ani odgrywanie nawet dobrze wymyslonych schematów nie działają.
   Wypracowałam swój styl jednak czasami to nie wystarcza gdy są to ułamki sekund. Raz jej się udało i to wystarczyło. Zostało 20sek i zaczeła uciekać, żeby jej nie spunktować przed końcem czasu.
Gdy wybiegła na czerwone pole poza obszar walki, wybiła dokładnie 00:00 – sięgnęłam stopą prosto w jej twarz, ale było już za późno.
  Tak czy inaczej bardzo cieszyłam się z tej walki.
  Wiem co jest moimi słabymi punktami i widzę ile drogi jeszcze przede mną…

  Cała nasza ekipa odpadła w pierwszej rundzie. Ja poległam w półfinałach. Killer w finale.
  Jeden medal na całe Ajou.

   Cieszę się ogromnie, że weszłam walczyć na matę po.. 5latach od moich ostatnich poważnych zawodów. Myslałam, że już nigdy tego nie zrobię. Że na zawody już się nie nadaję.

   Napięcie odpuściło, głowa opadała mi rytmicznie w dół. Pamiątkowe zdjęcie. Wsiedlismy do auta.
 I tak dobrze znany następny moment kiedy cała energia ucieka z ciebie jak z dziurawego worka.. Jedyne o czym marzysz to to, aby stać się tą kochaną rozmiękłością („tak, nie muszę walczyć sama z całym swiatem i całe życie gooonić…”), przytulić się do kogos, poczuć bezpiecznie i tak trwać..
  Usiedlismy z tyłu z Hakiu, młodym trenerem.
  Ludzie w klubie są okazują sobie dużo bliskosci. Nie krępują się przytulać do przyjaciół czy opierać na ich ramieniu kiedy są zmęczeni.
  Położyłam głowę na ramieniu hakiu, owinęłam się w okół jego ręki i zasnełam.
  Wiecie jak to jest jak się spotyka kogos codziennie. Zaczyna was cos laczyc. Wspolna historia.
  Jak idziesz do klubu świrować na parkiecie i nawet kogos pocałujesz nie ma to w ogóle w sobie mocy. Jest to bez dreszczy, bez większego znaczenia, bez przepływu energii. Martwe.
  Wiedziałam co ma w swojej młodej głowie Hakiu. Tak przyjemnie było słuchać jego bicia serca i przyspieszony przyjemny oddech. Byłam za słaba, nie oparłam się i chwyciliśmy się za dłonie splatając się w boskim uscisku. Tak energetyzującym i unoszącym, że mogłam na chwilę odpuścić wszystko i trwać..

  Wysiedlismy z auta, Hakiu szukał ze mną kontaktu swoimi ciemnymi zabójczymi oczami. Dla niego to co się stało było oczywiste i jednoznaczne.
  Ja natomiast wiem, że nie mogę być zawsze twardzielem i czasami pluję sobie za to w twarz, że nie mam więcej siły..

  Bo dalej będziemy się widywać codziennie na treningach, a on będzie mi w swoich pięknych ruchach przekazywał tajemnice wszystkich poomse..

  W dzień po zakończeniu tego szalonego tygodnia czułam się żywa jak nigdy.
  Potężny wiatr za oknem, czerwone i złote liscie fruwające w powietrzu.. Transowa, unosząca muzyka i obserwowanie spokojnie swiata w pełni usatysfakcjonowanym i pogodzonym ze swiatem umysłem.
   Poczucie, że jest się na swojej życiowej drodze. W tym miejscu w którym powinno się teraz być.
   A zarazem to co się stało mogłoby trwać zawsze. Fireshow do żywiołowej etnicznej muzyki był idealny, ludzie dali się porwać naszemu szaleństwu. Cztery dni trenowania układów były wspaniałe. Tak samo jak mistrzostwa w swiatowym osrodku Taekwondo.
  Świat jest piękny, a ja mogę w nim wszystko.
  Govinda – Eclipse.